Hej! Chciałabym się z wami dzisiaj podzielić tekstem stworzonym w celach studiów, któy dotyka troszkę rasizmu, troszkę katolicyzmu, a przede wszystkim- człowieczeństwa i postawy wobec niego.
Trzymajcie się,
Trzymajcie się,
Agata
Refleksje po seansie Niebieskookich
Film ten okazał się dla mnie
wstrząsającym i poruszającym doświadczeniem. Nawet jak na osobę,
która dorastała i wychowała się w społeczeństwo niebywale
słabiej zróżnicowanym niż społeczeństwo amerykańskie. Jednak,
i w polskim otoczeniu widoczne są dla mnie pewne wzorce kulturowe
nietolerancji, którymi chciałabym się tutaj zająć, w odniesieniu
do Niebieskookich.
Szczególnie dotknęła mnie część,
w której czarnoskórzy uczestnicy badania wspominali codziennie
upokorzenia, nawet pobicia, jakich dopuszczają się, wobec dzieci
tychże Amerykanów, ich biali rówieśnicy. Również opowieść
męża kobiety, która wraz z nim nie mogła kupić domu w okolicy
zarządzanej przez dewelopera, który nie tolerował u siebie ,,w
terenie pracy” czarnych osób.
Tak łatwo przychodzi nam oceniać i
kategoryzować odmiennych od nas nasze siostry i braci, aby poczuć
się lepiej z własnymi ułomnościami i lękiem. Jest to szczególnie
istotnie obecnie.
Dostrzegam to zjawisko codziennie, z
autopsji, od moich lat licealnych, bądź jeszcze wcześniejszych:
opór i zamknięcie umysłowe wobec zaangażowanych, praktykujących
katolików, których w Polsce jak i na świecie, coraz rzadziej
przytrafia się spotkać. Ale również- wobec osób homoseksualnych
i tych z nas, którzy są obcego pochodzenia, etnicznie
nieprzynależących do narodu polskiego.
Albo staramy się za wszelka cenę, za
pomnieć, kim jesteśmy i czym się w życiu w codziennych wyborach
kierujemy, albo chcemy do tego zmusić innych, aby zapomnieli. Obie
wersje takiej alternatywnej rzeczywistości, wygładzonej z różnic
społecznych, rzeczywistości- mnie nie przekonują.
Najpiękniejszym, co może nas spotkać,
jest uznanie i życzliwość dla inności- podczas współwystępującej
solidnej konstrukcji osobowościowej i ideowej, która niesie nas
przez życie, jako myślących i uważnych obywateli. Z wszystkimi
wybojami i potyczkami, jakie to życie nam przyniesie.
Niełatwe jest bowiem stworzenie
własnego systemu wartości i stosowanie się do niego, w różnych
trudnych okolicznościach, wśród sprzecznych poglądów i mód
(przykładem- skrajnie odmienne od siebie postawy wobec epidemii
COVID-19), przy silnym, zdecydowanym stosunku ,,przyjmującym”,
który przebieramy, w odniesieniu do naszych bliźnich. Niezależnie,
jakie emocje w nas budzą i jak usilnie się z nimi nie zgadzamy.
Sztuką, jest nie zatracić siebie w takim multinarodowościowym i
multipoglądowym otoczeniu, co obserwuję jako zjawisko nader częste.
Takie rozmycie idei, którym dawniej byliśmy gorliwie wierni- wiara,
patriotyzm, branża i ideały zawodowe, przywiązanie do swojej małej
ojczyzny, czy przyjaciół z dawnych lat, kiedy często jeszcze nie
pozostawaliśmy w stałym kontakcie z globalizującym się światem i
wielością konceptów na życie- nie ułatwia bynajmniej
poszanowania cudzej tożsamości, z wszystkimi jej niezrozumiałymi
dla nas niuansami.
Właśnie, pisząc te słowa, jestem w trakcie odtwarzania klasycznego nagrania Christiny Aguilery, z jej
najświetniejszego okresu, czyli wczesnych lat dwutysięcznych. Utwór
nosi tytuł Beautiful
i został opublikowany na rynku
fonograficznym w 2002 roku. W piękny, prosty sposób, w zestawieniu
z potężnym głosem wokalistki, opowiada o równości i kruchym
pięknie ludzi
mających ze sobą na pozór niewiele
wspólnego. Transseksualnych, obarczonych licznymi chorobami, np.
anoreksją, i ubytkami w modelowym wzorcu piękna. To dla mnie dowód
pokory piosenkarki i otwarcia na świat, w jego zaskakujących nieraz
wymiarach.
Z powodu gustu muzycznego, jaki
prezentuję, bardzo często i z wielkim upodobaniem słucham tzw.
czarnej muzyki. Treścią naszego wewnętrznego żartu z innymi
domownikami stało się nawet powiedzenie, że mamy na wpół
czarne dusze, choć zaznaczam, że jesteśmy ze wszechmiar
Polakami (proszę nie mylić ze Wszechpolską młodzieżą),
Ślązakami z dziada pradziada. Wychowałam się na jazzie, bluesie i
soulu, i to właśnie, czarnym w większości wykonawcom ,
zawdzięczam moją wrażliwość i otwarcie na dobro, płynące
poprzez sztukę, od ludzi wszystkich ras i narodowości. Wspólnota
doświadczeń- miłości, zranienia, odrzucenia, radości, przyjaźni,
przemocy, wojny, cierpienia- pozostaje przecież uporczywa,
nierozmyta i silnie zawęźlona, także w sercu Jagiellonów.
Bibliografio-dyskografia dla
chętnych :)
Christina Aguilera- Beautiful
Kanye West- Jesus walks
Kendrick Llamar- How much a dollar cost
[ulubiona piosenka ówczesnego prezydenta USA, Baracka Obamy, w 2015
r. Michelle Obama wolała jednak ,,Uptown funk”]
Komentarze
Prześlij komentarz