Typ ze skręconym krzyżem A było ich.. trzy, trzy a właściwie cztery dziewczyny i typ ze skręconym kręgosłupem. Zaczęło się od wezwania. Zostaliśmy zawezwani do służby a właściwie nawet powołania. Wszyscy czworo (pięcioro? ) byliśmy powołani do użerania się ze sobą nawzajem i walki, nieskończonej walki o Jego (i jego, wreszcie też...) względy. Poznaliśmy się w typowo katolickich okolicznościach. Tyle wam, moi drodzy, musi wystarczyć. A. był... niesamowity, po prostu niesamowity. piękny, przystojny chłopak, wysoki, sprawnie podbiegł, aby dopomóc mi z ciężarami powszedniości, bym mogła wygodnie ułożyć się w nowej dla mnie okolicy. Uprzejmy i radosny. Pełen pogodnego humoru. Dobry i powszechnie, szczerze lubiany. Co więc poszło nie tak? A no- miał kogoś, kilka miesięcy później wybierając Jego własną drogę, ciężką i ciernistą stróżynę, na której nie było miejsca dla żadnej z nas. To jednak dopiero początek zabawy... Cztery lata później, na koncercie, spotkałam go z oszałamiając
O życiu, literaturze i spódnicach. Katolicko- i niech żyje polonistyka!